Passa trwa
O dość późnej porze jak na rozgrywki III ligi przystało i jak wynikałoby to z dotychczasowego kalendarza gospodarzy do meczu na szczycie przystąpiły drużyny czołówki grupy wielkopolsko - pomorsko - zachodniopomorskiej czwartego szczebla rozgrywek.
Obie drużyny niepokonane od sześciu kolejek, Bałtyk Gdynia z realnymi szansami na awans. Świt w dalszym ciągu bez obrońcy Kronkowskiego leczącego kontuzję, a dziś dodatkowo nie zagrał pauzujący za kartki, kolejny obrońca - Wyganowski. W miejsce nieobecnych cofnięty z linii pomocy Odlanicki-Poczobut i Bidny na lewej obronie.
Wiatr
Mecz miał dwie diametralnie różne odsłony, ewidentnie druga i pierwsza połowa różniły się od siebie. Właściwie to symptomy zmiany w podejściu do spotkania Bałtyku Gdynia (bo to drużyna gości była źródłem metamorfozy) nastąpiły w 35min, kiedy to zdenerwowany duet trenerski Mierzejewski - Martyniuk podjął decyzję o zdjęciu z boiska defensywnego pomocnika Zyski i zastąpieniu go napastnikiem Rzepą. Do tego czasu gra miała wyrównany przebieg ze zdecydowanym wskazaniem na Świtowców - lepiej radzących sobie z piłką, płynniej konstruujących akcje, czy po prostu częściej utrzymujących się przy piłce również na połowie przeciwnika. Sprzymierzeńcem gospodarzy w tej części gry był silnie wiejący, północny wiatr, kilkukrotnie jednak przenoszący piłkę poza pole gry wbrew intencjom kopiących, jak się po fakcie okazywało nie kalkulujących w sile uderzenia składowej unoszenia. Przekonał się o tym Krawiec zagrywając piłkę na dobieg do skrzydłowego po drugiej stronie boiska, nie uwzględniwszy siły podmuchów skazał Jóźwiaka na bezużyteczną pogoń pod linię końcową. Podobnie egzekwując rzuty wolne, po uderzeniach Krawca piłka jak meteor przelatywała w pobliskie drzewa. 1-0 Po okresie w miarę składnych akcji ze strony Świtu, nie kończonych jednak strzałami, czy innymi gorącymi sytuacjami w polu karnym, przyszła 15 minuta i zagranie ręką stopera Bałtyku Sadowskiego we własnym polu karnym. Ręka była konsekwencją bardzo udanego rajdu G. Szczepanika, rzadko zazwyczaj goszczącego w polu karnym przeciwników, tym razem poszedł na przebój z indywidualną akcją, minął dwóch rywali (!) i przy próbie dogrania do Filipowicza nabił rękę wspomnianego Sadowskiego. Sędzia wskazał na wapno, które na bramkę zamienił etatowy i póki co bezbłędny wykonawca jedenastek - Krawiec. Filipowicz Po golu obraz gry nie uległ zmianie. Dominował Świt, nie była to jednak dominacja bezwzględna, nie obfitowała w 100-procentowe sytuacje, nie spychała przeciwnika do histerycznej obrony. Gra szczecinian mogła się podobać, były zagrania na jeden kontakt, było kombinacyjne rozgrywanie akcji po trójkątach. Aktywny był Filipowicz, współpracujący szczególnie chętnie z Krawcem na lewym półskrzydle. Filipowicz nie tylko wyczekiwał na podania kolegów w polu karnym, lecz cofał się przed linię szesnastki by pomóc w rozegraniu. Kiedy trzeba kończył akcję strzałem, jak w 18 min po dograniu od Krawca, czy jak w 23min gdy po wymianie podań pomiędzy O.Szczepanikiem a Jóźwiakiem piłkę próbował ekspediować poza własne pole karne Wypij. Uczynił to jednak tak niefortunnie, że ta spadła pod nogi Filipowicza, ten jednak chyba też nie uwzględnił przysług jakimi w I połowie karmił Świt wiatr i po prostu przeniósł piłkę ponad poprzeczką bramki Matysiaka. Bałtyk Warto parę słów poświęcić ustawieniu Bałtyku. Rozpoczęli w kształcie 4-2-3-1 z Bejukiem na szpicy. Zawodnikiem znanym skąd inąd z naszego regionu z drugoligowej Kotwicy Kołobrzeg. W ataku wspierali go ustawieni na bokach Poręba i Kuzimski i grający na „10” Młynarczyk. Z dwójki defensywnych Zyska, Atanacković do akcji zaczepnych nie kwapił się żaden, stąd zagrożenie pod bramką Matłoki wynikało jedynie z dograń Młynarczyka do Bejuka, bądź do schodzącego z prawego skrzydła Kuzimskiego. Oprócz wszędobylskiego, maksymalnie zaangażowanego w grę Bejuka, Młynarczyk, mimo że to zawodnik spoza podstawowej jedenastki, z pewnością zasłużył na zainteresowanie. 35 minuta (zmiana Zyski) Do momentu zmiany Zyski w 35min warta odnotowania była jedynie akcja gości z 17min, kiedy to po podaniu Młynarczyka do Kuzimskiego ten ostatni został skutecznie zablokowany przez Bidnego. Sytuacja zaczęła się zmieniać po 35 minucie. Zyskę zastąpił Rzepa, zajmując miejsce na prawym skrzydle przesuwając Kuzimskiego na szpicę, dzięki czemu Bejuk cofnął się nieznacznie na pozycję „podwieszonego” (coś jak Milik pod Lewandowskim, z zachowaniem odpowiednich proporcji oczywiście). Bejuk okazał się być wymarzonym zawodnikiem do gry z głębi pola. Od teraz mógł już nie tylko finalizować akcje swojej drużyny, ale i obsługiwać prostopadłymi podaniami Kuzimskiego lub skrzydłowych. Tak też się stało w 44min, gdy jego podanie do Kuzimskiego zdołał odpowiednio wcześnie rozszyfrować Matłoka wychodząc z bramki i zażegnując niebezpieczeństwo. Stopniowo od 35min goście zaczęli dochodzić do głosu. Zagrożeniem z rzutów wolnych wykonywanych prawą nogą przez Wesołowskiego był wysoki Sadowski każdorazowo wędrujący na czas ich wykonywania pod bramkę Matłoki. Tak było w 40min gdy szczeciński bramkarz pewnie wyłapał uderzenie głową stopera przyjezdnych. Na wysokości zadania stanęli obrońcy Świtu. Wspomniany już Bidny, zastępując Wyganowskiego musiał wspiąć się na wyżyny swoich defensywnych umiejętności by przeciwstawić się szarżom Kuzimskiego, które po przerwie miały zostać jeszcze zwielokrotnione wejściami wprowadzonego Rzepy. Ofiarnie interweniował Bil, w którymś z kolejnych starć z Bejukiem obsługiwanym podaniami przez Młynarczyka (37min). Czy wreszcie sam Młynarczyk próbował zapisać na własne konto coś więcej niż asystę decydując się na strzał w 45min. II połowa II połowę zniecierpliwiony duet trenerski Bałtyku dokonał kolejnego wzmocnienia siły rażenia. Za młodego Porębę wszedł dwa lata starszy Klecha wzmacniając energię lewej flanki. W tym momencie ultra ofensywne trio Kuzimski, Bejuk, Rzepa wspomagane było Klechą z lewej strony i Młynarczykiem, który mimo że nominalnie ustawiony w II połowie głębiej w środku pola, to w miarę rozwoju sytuacji grał momentami na równi z Bejukiem. W międzyczasie wiatr nie ustał, więc stał się on naturalnym sprzymierzeńcem gości, w dwójnasób już teraz zmotywowanych do odwrócenia wyniku. Patrząc zresztą na intensywność ich gry miało się pewność, że remis ich też nie zadowoli. Już w 48min Klecha dał próbkę swoich możliwości ruszył lewą stroną i po dokładnym podaniu po ziemi do Kuzimskiego napastnik przyjezdnych uderzył niecelnie z najbliższej odległości. Dwie minuty później ponownie Kuzimski wychodząc sam na sam z bramkarzem w ostatniej chwili zblokowany zostaje przez wyciągniętą do kresu możliwości nogę Odlanickiego. Kolejna minuta to rzut wolny w wykonaniu Wesołowskiego. Silnie bitą piłkę wzdłuż linii bramkowej wystarczyło przeciąć wślizgiem. Ku rozpaczy gości nie zdołał tego zrobić Sadowski. Sędzia Determinacja gości sięgała zenitu, bramka wisiała na włosku. „Ciekawie” wyglądało wzajemne motywowanie się zawodników, językiem jakim tego dokonywali nie powstydziliby się pensjonariusze zakładów karnego odosobnienia. Szkoda, że sędzia przestraszony bądź nie gwałtownością okrzyków, nie reagował, ośmielając zawodników do eskalacji wulgaryzmów swobodnie słyszalnych na trybunach. Szkoda tylko, że podobną pobłażliwością nie wykazywał się odgwizdując najdrobniejsze przewinienia zawodników w środkowej strefie boiska częstokroć sztucznie potęgowane upadkami rzekomo poszkodowanych. Napór Napór na podobnym, wysokim poziomie intensywności trwał do 65 minuty. Linia obrony Świtu oddychała rękawami. Przenoszenie gry do osamotnionego Filipowicza z próbami wsparcia ze strony Krawca, nie przynosiło dłuższego wytchnienia. Niewidoczny był O.Szczepanik, co gorsza w ogóle nie uczestniczący w grze obronnej, wyłączony z szczątkowej w II połowie gry ofensywnej. Do asekuracji Bidnemu w pojedynkach z Rzepą schodził G.Szczepanik. Świt przez większą część II połowy nie przekraczał linii środkowej boiska. Trudno więc się było dziwić, że pachniało bramką już od 46 minuty i mimo że tempo akcji zaczepnych pozornie osłabło, to w każdej chwili trzeba było się spodziewać, że ten decydujący cios padnie. 1-1 Defensywa Świtu została złamana ze stałego fragmentu gry. Rzut wolny z 30 metrów egzekwował Wesołowski. Silnie bita piłka po rykoszecie trafiła pod nogi nie pilnowanego Bejuka. Być może, gdyby był to młodziutki Buławski, czy zmieniony Zyska, nie potrafiłby z tak chirurgiczną precyzją wykorzystać sytuacji. Bejuk jest zbyt doświadczonym piłkarzem, doświadczonym w roli napastnika wiedzącego jak z podobnych prezentów, mając jeszcze dodatkowo nieco swobody w polu karnym, zrobić użytek. Goście dopięli swego, ale czy na pewno, czy oby o remis im w tym meczu chodziło? Zmiany Zmiany w Świcie nie wprowadziły nic nowego do gry. Wymiana Filipowicza na Walkowa miała pozwolić na dłuższe przetrzymywanie piłki na połowie przeciwnika przez wypoczętego zawodnika. Ale nikt nie opanował tak sztuki upadania pod dotknięciem przeciwnika jak właśnie Filipowicz, co w ostatnich fragmentach meczu stało się celem i sposobem świtowców na dotrwanie do końcowego gwizdka. Bo przecież remis z jednym z współliderów tabeli jest nie do pogardzenia. Druga ze zmian, właściwie niezrozumiała. Dobrze grającego Krawca zastąpił Krystek nie wnosząc do gry zupełnie nic. Zawodnik bardziej ofensywny, nastawiony na otrzymywanie piłek, a nie ich odbiór w takim momencie meczu właściwie był bezrobotny, starając się co prawda obsłużyć podaniem Walkowa, lecz bez powodzenia. Podobnie wprowadzony w drużynie Bałtyku Buławski był zmianą in minus ryzykownie wymieniając wyróżniającego się w przekroju całego spotkania Kuzimskiego. Końcówka Akcjom gości nie było końca, choć ich intensywność z pierwszych dwudziestu minut II połowy już nie powróciła. W 84min biorący udział chyba w każdej akcji Bejuk dogrywał w sposób zaawansowany technicznie do wchodzącego na pełnym biegu w pole karne Sadowskiego, wcześniej zresztą rozkręcającego tą akcję ze środka boiska. Stoper przyjezdnych jednak minimalnie spudłował przybliżając tym samym gospodarzy do upragnionego remisu. O determinacji gości do samego końca próbujących zgarnąć pełną pulę niech świadczy, że w ostatnich fragmentach gry Sadowski często pozycjonował się w polu karnym i to nie tylko na czas wykonywania rzutów wolnych, czy dalekich wrzutów z autu, którymi też próbowali zaskakiwać goście. Może po części dlatego, że rzutów rożnych było jak na lekarstwo. Aż trudno uwierzyć, ale zaledwie jeden (!) (dla gości). Jeszcze główka, lecz zbyt rachityczna Młynarczyka, jeszcze dwójkowa akcja Atanackovicia z ponownie Bejukiem przerwana heroicznym wślizgiem Odlanickiego-Poczobuta, czy wreszcie uderzenie półprzewrotką Rzepy z 8 metrów wyłapane przez Matłokę i remis stał się faktem. Ocena Podsumowując, podział punktów należy przyjąć z zadowoleniem, a może bardziej z ulgą. Gra konstruktywna Świtu w II połowie nie istniała. Filipowicz bez wsparcia drugiej linii ograniczał się do wymuszania rzutów wolnych po mniej lub bardziej rzeczywistych faulach na swojej osobie. O.Szczepanik nie istniał, co gorsza nie wspomagał kolegów w defensywie. Niezłego Krawca, zdolnego do współpracy z napastnikiem trener zdjął odcinając Walkowowi pępowinę z resztą zespołu. Na wysokości zadania stanęła cała linia obrony, sprawdził się Bidny w roli dublera Wyganowskiego, a test przeszedł iście bojowy mając naprzeciwko siebie godnych snajperów najpierw Kuzimskiego, później Rzepę. Graś w II połowie zapomniał o wypadach poza własną połówkę, czego w pierwszej połowie z upodobaniem próbował. Największy plusik postawić należy przy nazwisku Bil, którego to zawodnika jedynie zabrakło przy Bejuku przy rzucie wolnym z 77min. Do poziomu Bila dostosował się Odlanicki toczący zażarte boje z Kuzimskim, czy też jako ostatnia instancja kasując akcje Bejuka. W drużynie gości obok Bejuka mógł się podobać młodziutki Młynarczyk odpowiadający za rozegranie piłki w środku pola, czy to z pierwszej linii, czy będąc ustawionym głębiej u boku Atanackovicia. Wyróżnienie dla Klechy, kolejnego młodzieżowca w drużynie Bałtyku. Po przerwie widoczny na lewym skrzydle był godnym partnerem w ataku dla starszych kolegów Bejuka czy Kuzimskiego, potwierdzając swą szybkość w ostatniej kontrze meczu po przechwycie piłki po wolnym Bila trafionym w mur. Ogólnie ciekawy mecz, choć w drugiej połowie jednostronny. Interesujace było obserwować transformację drużyny Bałtyku po wprowadzonych zmianach i stopniowe, aczkolwiek nieuchronne spychanie rywala do głębokiej momentami obrony. Pełna satysfakcja po stronie świtowców, goście sądząc z przebiegu gry w II połowie musieli czuć niedosyt, a patrząc po miejscu w tabeli i dotychczasowym dorobku swojego rywala, powinni punkt docenić, szczególnie że passa meczów bez porażki rozciągnęła się już na siódme z rzędu spotkanie i trwa nadal u obu drużyn. III liga gr.2 Świt Skolwin - Bałtyk Gdynia 1-1 (1-0) 1-0 Krawiec (k) 15’ 1-1 Bejuk 77’ ŚWIT: Matłoka - Graś, Odlanicki, Bil, Bidny - Ortel, G.Szczepanik - Jóźwiak, O.Szczepanik, Krawiec (81’ (Krystek) - Filipowicz (71’ Walków) BAŁTYK: Matysiak - Wypij, Sadowski, Karasiński, Wesołowski - Zyska (35’ Rzepa), Atanacković - Kuzimski (68’ Buławski), Młynarczyk, Poręba (46’ Klecha) - Bejuk ż.k.: Bidny, Filipowicz, Jóźwiak (Świt); Młynarczyk, Bejuk, Sadowski (Bałtyk)
ďż˝rďż˝dďż˝o: obserwacja własna
relacjďż˝ dodaďż˝: pka |
|