Pogoń walcząca, wstydu nieprzynosząca
Sandra Spa Pogoń Szczecin podejmowała we własnej hali Vive Tauron Kielce. Dla tych, co trochę więcej wiedzą o polskiej piłce ręcznej w męskim wydaniu, doskonale zdają sobie sprawę, jakim zespołem są podopieczni Tałanta Dujszebajewa. Ekipa ze świętokrzyskiego to już nie tylko hegemon na polskich parkietach, ale i drużyna, która coś znaczy na arenie europejskiej. Jak zagrać przeciw tak utytułowanym graczom? To pytanie spędzało sen z powiek Wojciechowi Zydroniowi i Michałowi Brunie. Po meczu obaj mogli być więcej niż zadowoleni.
Może to zabrzmieć dziwnie, ale Pogoń raczej lubi mierzyć się z drużyną z Kielc. Właściwie nie zdarza się, aby szczecinianie dali w tym meczu plamy. Nie inaczej było w środowy wieczór. Vive, które przyjechało po pewne zwycięstwo, znów nie miało wcale tak lekko. Dodajmy, że w protokole pomeczowym Zydroń i Bruna mogli wpisać jedynie 12 graczy (tylu było zdrowych).
Po 9. minutach Portowcy prowadzili 7:5. Kibice miejscowych mogli bić brawo. Zwłaszcza młodemu Tomaszowi Grzegorkowi. Obrotowy dwoił się i troił, by zaprezentować się najlepiej jak było można. A było można! Już w tamtym czasie zanotował 3 trafienia. Parę obron dołożył Edin Tatar i wynik był niezmiernie korzystny. Kielczanie w drugim kwadransie już na tak wiele miejscowym nie pozwolili. Zaczęli wykorzystywać błędy rywali. Pozwolili Pogoni rzucić raptem 4 bramki. Sami zaś odpowiedzieli dziewięcioma. Pierwsze skrzypce rozgrywał w tamtym czasi Darko Djukić (zdobywca 5 bramek.) Do przerwy rezultat brzmiał 13:18, co zapowiadało emocje po zmianie stron. Vive od początku narzuciło swój styl gry. Widać było po drużynie gości, że chcą szybko rozstrzygnąć ten mecz i powoli myśleć o kolejnym rywalu. Tak też się w sumie stało. W 39. minucie tablica świetlna wskazała stan 15:24. Myliłby się jednak ten, kto by sądził, że granatowo-bordowi spuszczą z tonu. Tym bardziej, że skuteczny w defensywie wciąż był Tatar, a z przodu świetnie radził sobie Grzegorek. Pogoń często jednak grała bez jednego ze swoich graczy. Dwa razy została skarcona bramką z połowy rywala. Ostatecznie mecz na swoją korzyść rozstrzygnęli faworyzowani kielczanie. Dopisali do swojego dorobku trzy 'oczka'. Kibicom na koniec przypomniał się jeszcze Patryk Walczak. To on dwukrotnie z rzędu trafił do siatki Tatara i ustalił końcowy wynik.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|