Wojciech Zydroń: Ta porażka wstydu nam nie przynosi
Trzy bramki mniej mieli na koncie gospodarze po końcowym gwizdku panów z Płocka. Tuż po spotkaniu wielu zawodników, o ile nie wszyscy gracze Gaz-System Pogoni Szczecin, poczuli ogromny niedosyt. Zaledwie 30 sekund dzieliło ich od historycznego remisu (zakładając, że w ostatniej akcji padłaby bramka).
- Szkoda, że w końcówce zabrakło nam zimnej głowy - przyznał po spotkaniu Wojciech Zydroń.
To było naprawdę bardzo dobre widowisko z waszej strony. Szkoda jedynie końcowego wyniku, bo byliście naprawdę bardzo blisko historycznego osiągnięcia.
- Jasne, że szkoda. Przegrana trzema bramkami na własnym parkiecie na pewno wstydu nam nie przynosi. Cieszymy się bardzo i dziękujemy publiczności, która tego dnia tak licznie zgromadziła się na trybunach. Ona dodała nam skrzydeł. W momentach, w których było nam ciężko potrafili nas zdopingować i to nas jeszcze niosło. Szkoda, brakło w końcówce takiej zimnej krwi ku temu, by pokusić się o niespodziankę. Podkreślmy jednak to, że porażka trzema bramkami z Vive może być traktowana jak wygrana. Powiedział pan własny parkiet. Myślę, że nie do końca można tak o was powiedzieć, biorąc pod uwagę to, że nie zagraliśmy na Arenie Szczecin żadnego meczu, a odbyliście raptem 2-3 treningi. - A nie powiedziałem tego w cudzysłowie (śmiech)? Kontynuując, to tym bardziej podkreśla to rangę tego spotkania i samego wyniku końcowego. - Przećwiczyliśmy na tym obiekcie zaledwie trzy jednostki treningowe. Jest to duża hala, nieporównywalnie większa od tej, która stoi przy Twardowskiego. Z dnia na dzień, z tygodnia na dzień będziemy się z Areną Szczecin poznawać. Wspomniał pan już o publiczności. Podkreślmy jednak to, ze kibice to był tego dnia wasz ósmy zawodnik. - Tak jak powiedziałem wcześniej, ta liczna publiczność, która zgromadziła się tutaj przy Szafera, w pewnym momentach dała o sobie znać. W tych ważnych chwilach potrafili nas pchnąć. Wiele akcji w naszym wykonaniu mogło im się podobać, podobnie jak cały mecz. Myślę, że było to niezłe widowisko. To, jak ciężkie było to spotkanie pokazała lekka kontuzja, której pan doznał. Kurcze spowodowały, że musiał pan opuścić parkiet, ale jak się okazał nie na długo. To emocje? - Czy były emocje? Pewnie tak. Faktycznie jednak złapał mnie ten skurcz. Powtórzyła się historia z zeszłego sezonu, w którym właśnie to mnie wykluczało z dalszej gry. Nastąpiła jednak szybka reakcja naszych masażystek. To pozwoliło wejść mi ponownie na parkiet. Szkoda, żałuję tylko jednego: że nie udało nam się pokusić choćby o remis. Wierzę jednak w to, że kibice są z nas dumni i razem z nimi w tej lidze 'nabroimy'. Nie dało się nie słyszeć gwizdów, ale w kierunku arbitrów. - Tego nie komentuję. Chciałbym ten sezon poświęcić na totalny brak komentowania powiedzmy sobie postawy sędziów. Mam nadzieję, że tego dotrzymam do końca rozgrywek. Vive już za wami. Następne spotkania to rywale teoretycznie łatwiejsi. Jest szansa, przy takiej waszej dyspozycji i grze, na ważne punkty. - W superlidze nie ma słabych przeciwników. Każdego trzeba traktować bardzo poważnie. Nie ma co dzielić drużyn na słabsze czy lepsze. Wierzę w to, że wszyscy tak właśnie będziemy do tego podchodzić.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|