I jedni i drudzy kontynuują swoją serię
Gaz-System Pogoń zanotowała szóstą wygraną z rzędu. Puławskie Azoty zaś doznały już piątej porażki. Kryzys w 4. drużynie ubiegłego sezonu jest aż nadto widoczny. Tym w Grodzie Gryfa nikt nie zamierza się przejmować. Szczecinianie wykonali to, co do nich po prostu należało. Odnieśli kolejne przekonujące zwycięstwo i umocnili drugą lokatę w PGNiG Superlidze. Trzeba jednak przyznać, że wcale nie było jednak tak łatwo, jak mógłby na to wskazywać wynik końcowy sobotniego starcia.
Pogoń rozpoczęła niezwykle obiecująco i wręcz popisowo. Pierwsze trafienie zaliczył Bartosz Konitz. Po chwili zdołał on przejąć podanie rywali i widząc wybiegającego do kontry Wojciecha Zydronia zagrał mu piłkę, a ten już dobrze wiedział co ma z nią zrobić. Kiedy wydawało się, że piękniej już być nie może to w 4 minucie na 5:1 zdołał podwyższyć nie kto inny jak wspomniany chwilę wcześniej Zyga. Kilka bokserskich ciosów obudziło dopiero w okolicy 15 minuty meczu. Dwa trafienia z rzędu zaliczył w tym czasie Przemysław Krajewski i było 9:7. Najbliżej remisu przyjezdni byli w 22. minucie. Na 11:10 dorzucił Adam Skrabania. Potem błąd w ataku popełnili gracze Rafała Białego. Puławianie powtórzyli wyczyn miejscowych i do remisu już nie doprowadzili. Ostatecznie, po niesamowitej bramce Mateusza Zaremby, było 16:13.
Po zmianie stron można było liczyć, że widowisko trzymać będzie w napięciu. Tak też właśnie było, ale ponownie tylko przez pierwszy kwadrans po przerwie. Trudno było odmówić gościom tego, by nie podjęli walki. Przecież w momentach bardzo trudnych, po karach dla swoich zawodników, grali z... lotnym bramkarzem, czego w Szczecinie już dawno kibice nie oglądali. Była też obrona w systemie 4:2. Wszystko jednak na nic. A to, jak Gaz-System Pogoń jest mocna, prezentując się zaledwie w 'dziesiątkę', pokazały ostatnie minuty. Nie pomagały przy tym niesamowite rajdy Piotra Masłowskiego, który starał się 'trzymać' wynik. To samo starał się robić Jan Sobol. Skuteczni szczecinianie tego dnia chcieli wygrać za wszelką cenę i to zadanie wykonali z dużą nawiązką. Zaczął Michal Bruna, a skończył zdobywca 9 bramek 'Zarek'. Po takim meczu ręce aż same składają się do oklasków. Można wygrywać, ale liczy się również styl, a ten Pogoń ma na wysokim poziomie. Akcje duetów Bruna-Jedziniak, czy też Bruna-Krupa pozostaną wisienkami na torcie i długo będą smakować nie tylko samym zawodnikom, ale i ich kibicom. Pozostaje mieć nadzieję, że kontuzje będą omijać liderów Białego. Wówczas drużyna ta może sporo w tym sezonie zwojować.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|