Pogoń jeden cel osiągnęła, pora na kolejny
Wszyscy w drużynie Rafała Białego zdawali sobie sprawę z sytuacji, w jakiej znalazła się Pogoń Szczecin. Pomarańczowi do meczu z MMTS-em Kwidzyn przystępowali więc z jasnym zadaniem: ogrania za wszelką cenę swojego rywala. Zwycięstwo dawało im bowiem spokój i możliwość przystąpienia do play-off z pozycji nie niższej niż czwarta. Ma to o tyle istotne znaczenie, że ewentualny przeciwnik będzie musiał dwukrotnie przyjechać do Szczecina, o ile wcześniej nie przegra na własnym parkiecie. Ale po kolei...
Przed meczem w Szczecinie wiele mówiło się o Bartoszu Konitzu. Lider klasyfikacji najlepszych strzelców PGNiG Superligi Mężczyzn uskarżał się na ból barku i z tego też powodu zabrakło go w składzie Pogoni w Puławach. Pojawił się jednak w protokole przedmeczowym z MMTS-em Kwidzyn i na parkiecie pojawił się już od pierwszej minuty. To była bardzo pozytywna informacja dla fanów 'Pomarańczowych'.
Właśnie 'Oranje' otworzył wynik spotkania w Grodzie Gryfa. Niemniej większe brawa zbierał w tej fazie meczu bramkarz ekipy z województwa pomorskiego Paweł Kiepulski. Pogoń zaczęła się jednak rozkręcać. Po 9 minutach na tablicy świetlne było już 8:3. Znakomitą skuteczność prezentowali Konitz i Wojciech Zydroń. Ten pierwszy trafił aż czterokrotnie, drugi zaliczył raptem jedną bramkę mniej. Nic dziwnego, że Krzysztof Kotwicki poprosił o przerwę dla swojej drużyny. Co ciekawe, to przyniosło pozytywny efekt. Goście po czterech wykorzystanych sytuacjach złapali kontakt. Na 8:7 trafił Tomasz Klinger. Emocje rozgorzały więc na nowo. Szczecinianie wyraźnie tego dnia upodobali sobie słupki i poprzeczki bramki strzeżonej przez Kiepulskiego. Piłka bowiem wylądowała tam przynajmniej kilka razy. Wyraźnie wpłynęło to na przebieg rywalizacji. Impas strzelecki, który wcześniej tyczył się miejscowych, złapał także kwidzynian. Wobec tego faktu Pogoń po rzucie Wojciecha Jedziniaka wyszła na pięciobramkowe prowadzenie 13:8. W 24. minucie po raz pierwszy na parkiecie pojawił się Bartosz Dudek. Miał on za zadanie zatrzymać rzut karny, którego etatowym wykonawcą jest 'Zyga'. Skrzydłowy rzucił techniczną wkrętkę pozbawiając złudzeń bramkarza MMTS-u, wzbudzając jednocześnie euforię u miejscowych kibiców. On też ustalił wynik do przerwy. Tuż po zmianie stron obraz gry nie uległ znaczącej zmianie. Raz błąd popełniali gospodarze, co skrzętnie potrafili wykorzystać gracze Kotwickiego. Po chwili sytuacja odwracała się o 180 stopni. W 35. minucie faulowany przy rzucie był Konitz, jednak dwójka arbitrów z Lubina nie dopatrzyła się żadnego przewinienia. Goście ruszyli więc z kontrą, którą wykorzystał Adrian Nogowski. Miało to o tyle istotne znaczenie, że na tablicy świetlnej pojawił się wynik 20:18. Kilka chwil później ten sam gracz doprowadził już do stanu 21:20. Świadkami remisu jednak nie byliśmy. W ostatni kwadrans siódemka ze Szczecina 'wchodziła' z zapasem dwóch 'oczek'. Niemniej zwycięzcę trudno było wskazać. Pogoń postanowiła zmienić trochę obronę wychodząc całą szóstkę aż na 9. metr! Ten manewr zminimalizował niemal do zera rzuty z dystansu, ale dawał więcej miejsca kołowemu gości. Dodatkowo upomnienie dla Michała Pereta jeszcze bardziej utwierdziło graczy Białego. Jak się potem okazało, był to kluczowy moment tego widowiska, który ostatecznie przesądził losy spotkania.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/SportoweFakty.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|