W końcu mogli zawyć z radości
Stare polskie porzekadło głosi, że twoja drużyna jest tak silna, jak silna jest jej ławka rezerwowych. Na całe szczęście w sobotę wieczorem w Toruniu to się nie sprawdziło. Wprawdzie rezerwowi Polskiego Cukru zdobyli o siedemnaście punktów więcej od rezerwowych King Wilków Morskich, tym niemniej to szczecinianie rzucili ten najważniejszy.
Samo spotkanie nie różniło się od większości meczów Wilków w tym sezonie. Pierwsza kwarta dla torunian, druga dla podopiecznych Krzysztofa Koziorowicza, a największa różnica punktowa - na korzyść beniaminka z Torunia - to zaledwie osiem oczek. Najskuteczniejszy w Twardych Piernikach był LaMarshall Corbett (14 pkt.), a w debiutancie ze Szczecina - Trevor Releford (15 pkt.).
Po przerwie niewiele się zmieniło, z tym że po raz pierwszym w tym pojedynku wyszli na prowadzenie szczecinianie, po celnym rzucie za trzy punkty Pawła Kikowskiego (56:53 w 23. minucie). Z tej przewagi kibice Wilków cieszyć się mogli tylko przez chwilę, a na sześć minut przed końcową syreną gospodarze prowadzili nawet 78:68. Wówczas sygnał do ataku dał Witalij Kowalenko, a przede wszystkim Mike Rosario, trafiając najpierw za dwa, a później za trzy punkty (73:79, 76:79).
Od tego momentu trwała zażarta walka punkt za punkt. Do remisu po 87 doprowadził skuteczny tego dnia zza linii 6,75 metrów Kikowski, ale decydująca o losach starcia akcja należała do Rosario. Ten na osiem sekund przed końcem zdecydował się na rzut za łuku, a piłka, ku złości fanów toruńskiego basketu, wpadła do kosza. Odpowiedź torunian była nieskuteczna, dzięki czemu to goście zdobyli komplet punktów. Wygrana ta pozwoli graczom Koziorowicza wskoczyć na 12. miejsce w tabeli Tauron Basket Ligi. Polski Cukier Toruń - Wilki Morskie Szczecin 87:90 (28:22, 19:22, 23:22, 17:24) Wilki Morskie: Rosario 22, Releford 17, Harris 16, Kikowski 14, Gregory 10, Kowalenko 7, Bojko 2, Mazur 2, Flieger 0, Pytyś 0.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: szlemiel |
|