To nie było One Man Show!
Po spotkaniu z Torunianami na pytania dziennikarzy nie tylko odpowiadał Igor Milicić. Najlepszy zawodnik gospodarzy Szymon Szewczyk uczestniczył także w pomeczowej konferencji prasowej, my jednak skupimy się na tym co zawodnik miał do powiedzenia Patrykowi Pietrzala, reprezentującemu redakcję oficjalnej strony koszalińskiego klubu. Zapraszamy do lektury.
Patryk Pietrzala: Wielu spodziewało się ciężkiej przeprawy i niezwykle zaciętego spotkania. Tymczasem pokonaliście Polski Cukier Toruń bez większych problemów. Szymon Szewczyk: Nie myśleliśmy o tym. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko. W Toruniu panuje świetna atmosfera, i zgodnie z tym co się słyszy i widzi, drużyna Polskiego Cukru jest naprawdę dobra. Proszę mi wierzyć, pięć wygranych z rzędu znikąd się nie wzięło! Widać było, że goście byli pewni siebie, jednak cała presja była na nas, ponieważ graliśmy w osłabieniu i musieliśmy zrehabilitować się za porażkę w Kutnie.
Wiem, że miał Pan problemy z barkiem. Domyślam się, że tym razem mogą boleć Pana plecy, bo przewiózł Pan na nich całą drużynę w trzeciej kwarcie!
- (śmiech) Szczerze powiedziawszy, cały czas czuję ból w barku. Nawet gdy w trakcie meczu działa adrenalina, to gdzieś w podświadomości pamiętałem o tym urazie. Odczuwałem ból nawet w tej udanej trzeciej kwarcie. Starałem się wyłączyć myślenie odnośnie bólu...i skupiłem się tylko na zdobywaniu punktów. Wszystko co mogłem zrobić to pomóc swoim kolegom w odniesieniu kolejnego zwycięstwa. Z tego co wiem, nie tylko Pan ma problemy zdrowotne. W meczu z Polskim Cukrem Toruń nie zagrali Piotr Stelmach i Qyntel Woods. Jak to wpływa na drużynę i na Waszą postawę na parkiecie? - Nie mogliśmy pracować w normalnych warunkach, bo trzech, lub tak jak ostatnio czterech, zawodników nie mogło normalnie trenować. Sytuacja zmusiła nas nawet do tego, że graliśmy na 3/4 parkietu, inaczej byśmy się zajeździli (śmiech). Wiedzieliśmy, że Q oraz Piotrek nie będą mogli zagrać, dlatego satysfakcja jest jeszcze większa, bo stanęliśmy na wysokości zadania! Skupiliśmy się na celach wyznaczonych przez trenera i odnieśliśmy zwycięstwo. Nawiązując jeszcze do poprzedniego pytania - to nie było „One Man Show”(teatr jednego aktora - red.), wszystko zrobiliśmy razem i wygraliśmy jako drużyna. Liderem drużyny z Torunia jest Sean Denison, czyli zawodnik, który również specjalizuje się w rzutach z półdystansu i dystansu. Co musieliście zrobić, by go zatrzymać? - W grze jeden na jednego Sean mnie nie skrzywdził. Jeżeli jednak przeciwnik gra pick n' roll lub penetruje, to wówczas trzeba sobie pomagać. Denison był obsługiwany dobrymi podaniami i wykorzystywał je bardzo dobrze. Stąd też ktoś musi mnie wspomóc i rotować. Czy wystrzegaliście się w sobotę błędów, które popełniliście tydzień wcześniej w Kutnie? - Myślę, że przede wszystkim zagraliśmy drużynowo. Chociaż muszę przyznać, że w czwartej kwarcie w meczu z Toruniem miałem pewne obawy. Któryś z nas popełnił błąd kroków, a potem straciliśmy kolejną piłkę. Zaczęliśmy kombinować. Nie mogliśmy tego dłużej ciągnąć, dlatego postanowiliśmy zakończyć ten mecz jeszcze przed końcem czterdziestej minuty.
�r�d�o: AZS Koszalin
relacjďż˝ dodaďż˝: Kawaler |
|