Wiara, ambicja i...skrzydła receptą na ćwierćfinał
Miłą niespodziankę sprawili kibicom piłkarze Błękitnych pokonując w 1/8 Pucharu Polski drużynę notowaną wyżej w hierarchii ligowej. Patrząc na ostatnie osiągnięcia obu drużyn na własnych szczeblach rozgrywek zwycięstwo Błękitnych nie stanowi sensacji, lecz biorąc wzgląd na przebieg spotkania z pewnością można powiedzieć o sporym zaskoczeniu ostatecznym wynikiem.
Mecz przez całe 90 minut miał niesamowicie wyrównany przebieg przez co z całą pewnością był atrakcyjnym widowiskiem dla zgromadzonej publiczności i to nie tylko dla tej wokół boiska, ale i dla tych co wybrali oprócz oglądania na żywo fachowy komentarz Cezarego Kowalskiego i Wojtka Kowalczyka. Przy okazji 1/8 Pucharu kameralny obiekt Błękitnych naszpikowano jak nigdy dotąd kamerami, mikrofonami i obsługującymi je wozami transmisyjnymi. Na koronie stadionu spotkać się można było twarzą w twarz ze wspomnianymi komentatorami znanymi dotąd ze jedynie zza „szyby” telewizora, czy z osobistościami z samego szczytu władzy piłkarskiej w osobie na przykład Michała Listkiewicza. Sama transmisja ogólnopolska to niebywała okazja dla zawodników drużyn szczególnie niższych szczebli do wypromowania siebie przez grę, zaangażowanie, czy… ciekawy wywiad. Przy okazji transmisji prześwietlono kariery trenerskie obu opiekunów, dzięki czemu uwadze komentatorów nie uszła konsekwentna, począwszy od nisko-ligowych rezerw, praca z Błękitnymi Krzysztofa Kapuscińskiego i ich sukcesywna progresja.
Mimo wczesnej pory rozgrywania meczu (wymóg telewizji, brak oświetlenia) kibice dopisali, w czym zasługa gremialnie zaproszonych uczniów ze szkół stargardzkich. Uczniów, którzy pod sam koniec spotkania ośmieleni nadzwyczajną grą gospodarzy, odważyli się na głośny, zorganizowany doping dla swoich ulubieńców. Po takim meczu pewnie niejeden z wielu przypadkowych widzów odwiedzi Ceglaną w najbliższą kolejkę ligową. I połowa Mimo zauważalnej dyscypliny taktycznej u obu zespołów w przechodzeniu z ataku do defensywy spotkanie od pierwszych minut obfitowało w sytuacje podbramkowe. Rozpoczęli stargardzianie już w 1 min wywalczonym rzutem rożnym po główce z kozłem Wojtasiaka. Co ciekawe tak wcześnie egzekwowany rzut rożny okazał się być ostatnim(!) dla gospodarzy nie tylko w tej części, ale i w całym meczu, co w rezultacie pozwoliło gościom okazać się lepszymi w tym aspekcie gry stosunkiem 1-4. Chwilę potem oglądaliśmy jeszcze groźny strzał Gutowskiego, kiedy to swoje umiejętności zaczęli pokazywać goście. Groźna centra atakującego z prawej strony Ruskovskiego zmusiła Ufnala do zdecydowanego piąstkowania w polu bramkowym. Brak Wawszczyka we własnej strefie obronnej po jednej ze strat w środku pola zaowocował niebezpieczną kontrą Smółki obsługującego podaniem wychodzącego na pozycję Ruskovskiego. Całość pewnym wybiegiem z bramki rozstrzygnął Ufnal. Próbował z rzutu wolnego Liśkiewicz z ponad 40m w 17min, na co po drugiej stronie boiska faulem na Smółce odpowiedział Pustelnik. Trzeba przyznać, że stoper Błękitnych nie miał łatwego życia z jedynym napastnikiem tyszan i z kilku pojedynków jeden na jeden wychodził pokonany. Wcześniej, bo w 20min zupełnie niepilnowany na 6 metrze głową zagrywał nad poprzeczką najniższy na boisku Gajda po dośrodkowaniu Magnuskiego. 0-1 Smółka W tej części meczu obie drużyny próbowały prowadzić grę. Lepiej próby te wychodziły Błękitnym, a przynajmniej przejmowanie inicjatywy podejmowane przez nich były bardziej widoczne. Niewykluczone że nieznaczne oddanie pola gospodarzom było zamysłem przyjezdnych. Dzięki pozycji wyczekującej mogli mniej lub bardziej skutecznie kontratakować z wykorzystaniem swojej niezwykle szybkiej dwójki Ruskovsky - Smółka. I to właśnie ten ostatni znalazł drogę do siatki w 23min po strzale z najbliższej odległości, lecz nie po kontrataku, jak można się było spodziewać, a po sporym zamieszaniu w polu karnym, kiedy to w gąszczu obrońców Ruskovsky znalazł podaniem drogę do strzału Smółki. Dwie minuty później strzałem z rzutu wolnego postraszył Ufnala Trochim, a w 28min Radzewicz znalazł się na prawej stronie, kończąc swój dynamiczny rajd strzałem prawą nogą tuż przy słupku. Goście najwyraźniej poszli za ciosem, w czym pomagały im niecelne podania w środku pola Błękitnych, czy wdawanie się w bezmyślne dryblingi na własnej połowie. Po jednej z takich strat Wojtasiaka, błąd kolegi naprawiać musiał dobrze ustawiony we własnym polu karnym Kosakiewicz wyłuskujący ofiarnie piłkę Radzewiczowi. Gdy wydawało się, że dominacja GKS-u przybierze na sile, podkreślona jeszcze piekielnie silnym strzałem oddanym z narożnika pola karnego i w pełnym biegu przez Mączyńskiego, w 32min mogło być spokojnie 1-1. Po ładnej akcji oskrzydlającej Fadeckiego ten sam zawodnik zdecydował się na strzał z ostrego kąta. Piłka trafiła w słupek po czym po rykoszecie od Wojtasiaka z linii bramkowej wybił ją Wawrzynkiewicz. Karny Po tej niefortunnej dla miejscowych akcji można było odnieść wrażenie, że szczęście w dniu dzisiejszym nie jest po stronie Błękitnych. Tak sądzących z błędu postanowił wyprowadzić sędzia Pskit dyktując wielce problematycznego karnego za dotknięcie piłki ręką przez leżącego i mającego siłą rzeczy mniejszą możliwość wykonywania jakichkolwiek ruchów ręką Kozansa. Kontakt piłki z ręką w takiej pozycji nie wpływa na kierunek toczenia się piłki, o ile ręka jest przy ciele i o ile nie ma możliwości jej cofnięcia. Wydaje się, że tak było w 42min. Inną interpretacją posłużył się sędzia, być może wynagradzając w jakiś sposób niefortunne uderzenie Fadeckiego sprzed paru minut. Kolejne zagranie piłki ręką mieliśmy w 54min. Liśkiewicz we własnym polu karnym zupełnie przypadkowo trafiony w rękę zmienił zdecydowanie jej tor lotu, lecz gwizdek sędziego milczał jak zaklęty. Z pewnością strzał był z bliska, ręka nastrzelona, bez możliwości cofnięcia, ale i w przypadku z 42min można było zastosować podobną interpretację nie wymagającą interwencji sędziego. Jakkolwiek miało być, Gajda nie namyślając się wiele huknął z 11 metrów w środek bramki Misztala doprowadzając w 43min do wyrównania. 1-2 Radzewicz Mecz wydawało się, że w tym momencie zaczął się od nowa, a Błękitni podbudowani zdobytą bramką nie będą bynajmniej liczyć na dogrywkę. Brak koncentracji błędy w ustawieniu obrońców, wreszcie niefrasobliwe przyjęcie (wybicie) piłki przez Liśkiewicza po strzale Smółki zadecydowały o stracie kolejnej bramki. W 44min rozgrywający niezłą partię doświadczony były Arkowicz - Radzewicz bezlitośnie wykorzystał prezent od obrońców zmuszając Błękitnych po raz kolejny w dniu dzisiejszym do gonienia wyniku. II połowa GKS po przerwie mądrze podszedł do bronienia wyniku w dalszym ciągu atakując. Tym razem wykorzystując kolejny wygrany pojedynek Smółki z Pustelnikiem strzelał z drugiej linii Otręba, by chwilę potem wykorzystując zaangażowanie Wawszczyka w akcje ofensywne niebezpieczną piłkę wzdłuż linii bramkowej posyłał Ruskovsky. Podobnie po drugiej stronie - ofensywnie usposobionego Kosakiewicza zdarzało się, że musiał asekurować bądź Pustelnik, co samo w sobie było niebezpieczne, bo stwarzało dziury w obrębie pola karnego, bądź wracający aż pod linię końcową Poczobut. Angażujący się w szybkie akcje zaczepne Gutowski w defensywie od drugiej połowy nie istniał. W środku pola z kolei aktywny i tyleż widoczny co i chaotyczny, rażący niecelnością podań był Wojtasiak, zmieniony po przerwie na ruchliwego Flisa, mającego zresztą za sobą epizod gry w GKS-ie. Spore zamieszanie w szeregach obronnych gości generował Gajda, szukający gry w polu karnym między rosłymi stoperami rywala. 2-2 Fadecki W 47min Błękitni groźnie kontratakowali, lecz złe przyjęcie Wojtasiaka nie pozwoliło zakończyć strzałem podania Magnuskiego. W 53min, nie tracący wiary w odwrócenie wyniku Fadecki uderzał po ziemi tuż przy słupku bramki Misztala. No i wreszcie w 58min strzałem z rzutu wolnego z serii „stadiony świata” Fadecki pokunuje bramkarza z odległości dobrych 20 metrów. Lecz co to był za strzał! Piłka najpierw wzniosła się do góry, ze znacznym zapasem szybując ponad murem, by tuż przed bramką dynamicznie spaść lądując w narożniku bramki, zaskakując tym samym wszystkich z wyjątkiem samego strzelca, który zapewne z premedytacją strzał taki sam wybrał z własnego repertuaru strzałów wyborowych. Bo zauważyć trzeba, że nie było w tym pomocy ani ze strony sił przyrody (pogoda bezwietrzna) ani innych zawodników własnej, czy rywala drużyny (ewentualny rykoszet). Idąc za ciosem, w 74min płynnie wędrująca piłka po obwodzie pola karnego od Fadeckiego do Poczobuta nie znalazła zrozumienia u kolegów z drużyny i wrzucona w pole karne przez Poczobuta bezpańsko potoczyła się w ręce bramkarza. Taktyka W kolejnej fazie gry już przy stanie 2-2 żadna z drużyn nie angażowała w ofensywę większej liczby zawodników niż wynikało to z ich nominalnych pozycji. W Błękitnych był to kwartet Gajda, Magnuski i wspomagający ich na skrzydłach Fadecki z Gutowskim, w GKS-ie również czwórka zawodników, lecz nieco inaczej ustawionych: Smółka i wspomagająca go druga linia: Radzewicz, Trochim i Ruskovsky. Taktycznie Błękitni powrócili do sprawdzonego ustawienia 4-4-2, czy po wejściu Flisa za Wojtasiaka przeobrażając się w lekkie 4-1-3-2 z operującym w drugiej części II połowy Poczobutem prawie wyłącznie w strefie przed stoperami. GKS w ustawieniu 4-2-3-1 nie ulegającym transformacji po wprowadzonych korektach w składzie. Siłą Błękitnych nie tylko w tym spotkaniu, co podkreślał trener Kapuściński, była gra skrzydłami, aktywnie wspomagana przez bocznych obrońców. Stąd trzymanie się płaskich formacji w klasycznym ustawieniu 4-4-2 z dynamicznymi skrzydłowymi grającymi na obieg z bocznymi obrońcami. Jednakże ze względu na słabe warunki fizyczne dwójki napastników lepsze rezultaty osiągnąć można nie kończąc akcji dośrodkowaniami z bocznych sektorów boiska, a dogrywaniem płaskich i dokładnie mierzonych piłek w pole karne rywala lub tuż przed szesnastkę na nabiegających pomocników, czy to będzie Wojtasiak, dysponujący silnym (aczkolwiek często niecelnym) uderzeniem, czy schodzący do środka Zdunek, nie będący przecież typem rajdowego skrzydłowego. 3-2 Zdunek To drugie z rozwiązań idealnie zaprocentowało w 85min. Klasyczną wymiane pozycji Gutowskiego (operującego od 79min na prawej stronie) z Kosakiewiczem zakończyło wyłożenie piłki do wbiegającego na pełnej prędkości Zdunka, który nie przymierzając huknął w długi róg bramki Misztala. Końcówka Nieco nerwów w końcówce przysporzyło dodatkowej dramaturgii temu bardzo dobremu widowisku. Ofiarna postawa Liśkiewicza, interwencje wślizgiem Kosakiewicza, czy pudło Wodeckiego z rzutu wolnego pomogły w utrzymaniu wyniku gospodarzom. Gościom nie pomogło nawet siedmiu zawodników w polu karnym w ostatnich fragmentach gry, co z kolei po 90 minucie prokurowało kontry w wykonaniu Gajdy, kończone strzałami Zdunka lub Inczewskiego. Wynik wydaje się być zasłużonym rozstrzygnięciem, w którym nagrodzona została drużyna z większą wola walki, większym zaangażowaniem, czy wreszcie mająca lepszych techników wśród zawodników ofensywnych. Gdyby nie słabszy występ Pustelnika, większa wydolność fizyczna bocznych obrońców pozwalająca im na szybsze powroty i odbudowę pozycji, bramki dla GKS-u mogłyby w ogóle nie paść. I o ile bramka z karnego była ze wszechmiar dyskusyjna, to gole Fadeckiego i Zdunka były z pewnością być ozdobą transmisji Polsatu. Błękitni Stargard Sz. - GKS Tychy 3-2 (1-2) 1-0 Ruskovsky 24’ 1-1 Gajda (k) 43’ 1-2 Smółka 45’ 2-2 Fadecki (w) 59’ 3-2 Zdunek 85’ Błękitni: Ufnal - Kosakiewicz, Pustelnik, Liśkiewicz, Wawszczyk - Fadecki (79’ Zdunek), Poczobut, Wojtasiak (51’ Flis), Gutowski - Magnuski (66’ Inczewski), Gajda GKS: Misztal - Wawrzynkiewicz, Kopczyk (67’ Masternak), Kozans, Mączyński - Otręba, Bocian - Ruskovsky (78’ Wodecki), Trochim, Radzewicz - Smółka (62’ Kowalczyk) ż.k.: Ruskovsky (GKS)
ďż˝rďż˝dďż˝o: obserwacja własna
relacjďż˝ dodaďż˝: pka |
|