Pogoń Baltica zagra w finale Challenge Cup!
Na własnym parkiecie w zeszłym tygodniu Galiczanka Lwów wyjechała z jedną bramką straty do szczecińskiej Pogoni Baltica. Wydawało się, że na Ukrainie ekipa z Grodu Gryfa nie będzie miała łatwej przeprawy. Dość szybko okazało się, że to właśnie drużyna prowadzona przez Adriana Struzika, Łukasza Kalwę i Maję Marciniak zagra w majowym finale Challenge Cup. Pogoń zdominowała rywalki niemalże w każdym elemencie handballowego rzemiosła. W obozie szczecinianek zasłużenie zapanowała wielka radość.
Jako pierwsze wynik meczu otworzyły miejscowe. Pogoń Baltica dość szybko doprowadziła do wyrównania i niewiele trzeba było czekać, aby granatowo-bordowe osiągnęły kilkubramkową przewagę (1:4 po 6. minutach meczu). Ukrainki ratował fakt, że dość często mogły wykonywać rzuty karne. W tym elemencie bezbłędna była Iryna Stelmakh. Właśnie za sprawą lewej rozgrywającej po kwadransie gry na tablicy świetlnej widniał remis 6:6.
Trudno nie było nie odnieść wrażenia, że poprawa skuteczności oraz wyeliminowanie błędów własnych, głównie w obronie, mogły przynieść znaczną poprawę sytuacji szczecinianek. To one były lepiej przygotowane zarówno fizycznie jak i pod względem technicznym. Pokazał to następny fragment meczu, kiedy to Polki przyspieszyły grę i zagrały niezwykle skutecznie. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Na 9 minut przed końcem pierwszej połowy ekipa Adriana Struzika prowadziła już 12:9. Dużo dobrego wnosiła postawa Sołomii Sziwierskiej. Momentami wyraźnie bezradny był Vasyl Kozar. Żałować można było nerwowej gry w dalszym fragmencie i błędów w końcówce. To one sprawiły bowiem, że do przerwy Pogoń prowadziła jedynie 14:13. Po zmianie stron wszystko jednak zaczęło się dość szybko układać po myśli faworyzowanej bądź co bądź Pogoni. Tylko na początku Galiczanka zdołała prowadzić wyrównany bój. Po 6 minutach trafiła Katarzyna Sabała i było 17:14. Owszem, Ukrainki starały się podwyższać defensywę, ale z tego garściami brała Stachowska. Na niej właśnie karę otrzymała środkowa rozgrywająca Tamara Smbatian mocno utrudniając zadanie swojemu zespołowi (15:19). Ostatnie minuty to już czysta formalność. Za sprawą rzutu Małgorzaty Stasiak szczecinianki ponownie osiągnęły czterobramkowe prowadzenie (22:18). Szczęście było coraz bliżej. Kiedy zaś karę w 55. minucie otrzymała wspominana wcześniej Stelmakh, już tylko jakiś zły omen mógł sprawić, by ekipa z portowego miasta nie zameldowała się w wielkim finale Challenge Cup. Nic zmienić nie mógł czas na żądanie dla Kozara. Ostatecznie granatowo-bordowe wygrały 25:21. Rywalem Polek będzie francuski Union Mios Biganos-Begles. EHF finał tej imprezy zaplanowała na 2 lub 3 maja. Mecz rewanżowy zostanie rozegrany tydzień później.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/SportoweFakty.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: kempes7 |
|