ligowiec.net strona główna
redaktor dyżurny:
paulinus
W 2 minuty z piekła do nieba
autor: jurgolW pięknej scenerii październikowego babiego lata przyszło się potykać drużynom, których pełnia piłkarskiego słońca dawno już opuściła.

I o ile goście mogą mieć jeszcze wciąż w pamięci mecze, które pozwalają im z optymizmem spojrzeć w przyszłość (3-0 z ROW-em przed miesiącem), o tyle Błękitnym do podbudowania upadłego morale wystarczyć musi już tylko ubiegły sezon. Okres świetności wyraźnie minął pozostała orka codziennych kolejek ligowych i walka, wyszarpywanie wręcz punktów, z rąk i spod nóg kolejnych rywali. A w II lidze gra się wyjątkowo trudno, mecze są „chropowate”, mocno siłowe, drużyny niżej lokowane w tabeli potrafią stawiać bardziej zaciekły opór niż ci teoretycznie lepsi. Fizyczność Błękitnych nigdy nie była ich domeną, a i patrząc na dzisiejszy mecz technika też poszła w las…
Publika
Ale do rzeczy. Spotkanie, szczególnie dla Błękitnych, było z gatunku must win. Własna, mocno przerzedzona publiczność, spośród której co jakiś czas dało się słyszeć głosy o końcu pewnej krótkotrwałej bądź co bądź ery, z którą dla niektórych kibiców skończyła się również ich stadionowa przygoda z ulicą Ceglaną.

Ustawienie
Ale po kolei. Stargardzianie na I połowę wyszli z Wojtasiakiem na prawej obronie i Siwkiem ustawionym wyżej na tej samej stronie. Na ławce Gajda, poza kadrą Pustelnik, a na trybunach Fadecki. Goście z kolei z Wieczorkiem w składzie od pierwszych minut i bez czarnoskórego Uwakwe w środku pola. Gospodarze w ustawieniu 4-4-2 z Wiśniewskim jako partnerem najbardziej wysuniętego Okuszki. Goście w ustawieniu 4-2-3-1, z jedynym typowym napastnikiem - Mateuszem Broziem, tak tak, bratem prawego obrońcy Legii Łukasza.

Chaos
Mecz był przez przeważającej części nudnym widowiskiem. Pełną chaosu, rwaną i bezbarwną kopaniną z całą masą błędów technicznych i mnóstwem niedokładnych zagrań. Co gorsza w tym boiskowym chaosie przodowali Błękitni, zagubieni zarówno przy wyprowadzaniu akcji krótką piłką z własnej połowy, jak i przy próbach zdobywania terenu dalekimi podaniami. Przerażenie budził ogólny paraliż graczy ofensywnych, a w depresję wpędzał widok gry defensywnej zespołu. Z pewnością wpływ na taka postawę mógł mieć nóż na gardle drużyny po serii ostatnich niepowodzeń i presja, że kiedy jeśli nie teraz przed własną publicznością musi nastąpić przełamanie. Brakowało zawodnika, który ręcząc własnym drużynowym autorytetem potrafiłby wesprzeć rozegranie, przytrzymać piłkę, mądrze (i celnie!) dograć do boku. Nie było Pustelnika, który wcześniej jako kapitan potrafił w chwilach trudnych zebrać chłopaków i zaadresować parę mobilizujących uwag. Brakowało zawodnika, który potrafiłby wziąć ciężar gry na siebie, wygrać pojedynek jeden na jeden, zrobić przewagę w którymś sektorów boiska. Skrzydła znane z poprzedniego sezonu nie chciały latać, Zdunek miał zaledwie przebłyski dobrej gry, a Siwek w dynamice budowania akcji drugim Fadeckim raczej nie będzie. Nie przejął roli reżysera gry Kazimierowicz. Plątał się we własnych dryblingach, upadał pod byle pretekstem licząc chyba na litość sędziego. Co najmniej dwukrotnie po własnych stratach sprokurował groźne kontry rywali. Póki co w korespondencyjnym pojedynku z Poczobutem, górą jest ten drugi. Ustawienie drużyny z Kazimirowiczem w składzie jest już inne niż bywało w poprzedniej rundzie. Poczobut najczęściej grał głęboko cofniętego pomocnika, efektywnie rozbijającego ataki przeciwnika prowadzone środkiem boiska, podczas gdy Kazimierowicz ustawiony jest już nieco wyżej z zadaniami również kreacji gry, mając obok siebie drugiego pomocnika (Flis, Wojtasiak). Jednak oczekiwania względem byłego pierwszoligowca są zdecydowanie wyższe niż obecny poziom, który „Kaziu” reprezentuje.

W chaosie nieuporządkowanych zagrań korzystniejsze wrażenie odnosiło się obserwując grę przyjezdnych. Mimo że posiadanie piłki było po stronie gospodarzy, to o drżenie serca przyprawiało obserwowanie akcji zaczepnych Puszczy. Solidnie wyglądający Abramowicz na lewym skrzydle, niezwykle ruchliwy, często szukający piłek w głębi pola Broź, czy dobrze czytający grę Kotwica w środku, potrafili momentalnie stwarzać sobie przewagę wymanewrowując prostymi środkami dwójkę środkowych pomocników Błękitnych.

Spokój gości
W 8min w polu karnym Ufnala zrobiło się gorąco po niekonwencjonalnym zagraniu lobem Gawęckiego w szesnastkę do wybiegającego za plecy stoperów Sojdy. W 16min strzelał Broź, zablokowane uderzenie dobijał Sojda, Ufnal był na posterunku. Nieco wcześniej w 14min Zdunek przypominając sobie czasy dawnej świetności gry skrzydłami pociągnął lewą flanką, lecz dośrodkowanie śmignęło ponad głowami obrońców i Wiśniewskiego. W 21min pewny w całym meczu Liśkiewicz fatalnie zachował się w wyjściu na tzw. pustym wślizgu przeciwko Sojdzie mającemu po jego minięciu już tylko pole karne rywala. Sojda jednak zamiast iść z akcją na lewą nogę wdał się w niezrozumiałe pojedynki indywidualne z nadciągającymi Błękitnymi na linii 16 metrów.

Ponownie Sojda, tym razem nie dryblingiem, a niezwykle soczystym uderzeniem z dobrych 25 metrów dał o sobie znać w 24min, uderzając piłkę w poprzeczkę z taką siłą że Ufnal niemal wpadł w rezonans z drgającą po strzale konstrukcją bramki. Z akcji prawym skrzydłem dośrodkowywał Wieczorek, któremu precyzji dogrania pozazdrościć mógłby Zdunek, lecz mimo dokładności w posłaniu piłki główka Brozia w 31min minęła światło bramki.

0-1
Wreszcie w 33min długim i niezwykle precyzyjnym podaniem spod linii środkowej popisał się Kotwica. Piłkę na dobieg za plecy obrońców podobnie jak to miało miejsce w 8min otrzymał Broź, z łatwością położył Ufnala na ziemi i skierował piłkę do pustej bramki. Był to najmniejszy wymiar kary na jaki bezładna gra Błękitnych w I połowie mogła liczyć. Mnożyły się błędy indywidualne, w dziecinny sposób piłki tracił Wojtasiak, mający notoryczne problemy z prawidłowym wyprowadzeniem wślizgu. Wspomniany Kazimierowicz po niepowodzeniach dryblerskich decydował się na dłuższe zagrania, szkoda tylko że nie w kierunku kolegów. Nie istniał Okuszko, Wiśniewski starał się, biegał, ale piłka dzisiaj nie chciała się go słuchać ani przez chwilę. Dośrodkowania Siwka z kolei koledzy oglądali z zadartymi wysoko głowami.

Za ciosem
Po stracie bramki coś jakby drgnęło. Dwukrotnie po ciekawie egzekwowanych rzutach rożnych przez Wawszczyka głową uderzał Liśkiewicz. Raz przedłużając piłkę przy pierwszym słupku, za drugim razem już uderzając bezpośrednio na bramkę. I jeszcze na zakończenie I połowy ładna zespołowa akcja Puszczy: Sojda do spółki z Wieczorkiem wygrywają pojedynek dwóch na dwóch w narożniku boiska. Po dośrodkowaniu tego ostatniego Abramowicz z bliskiej odległości głową nie trafia w bramkę. Po meczu trener Tułacz będzie wypominał tą sytuację swoim podopiecznym - ta nieskuteczność w sytuacjach niemal 100-procentowych kosztować ich będzie w ostatecznym rozrachunku stratę trzech punktów.

II połowa
II połowa to zdecydowane środki zaradcze podejmowane bez czekania na dalszy rozwój boiskowych wydarzeń przez trenera Kapuścińskiego. Wprowadzeni Więcek i Gutowski mieli rozruszać obie flanki gospodarzy i odciążyć Wojtasiaka od zadań stricte defensywnych. O ile Flis był jednym z wielu graczy w błękitnych strojach odstających poziomem od przyzwoitości, to zdjęcie Wawszczyka musiało być podyktowane względami czysto taktycznymi. Swoją drogą przykro patrzeć jak zawodnik będący już tak blisko ekstraklasy obecnie chyba trochę podłamany fiaskiem rozmów z Cracovią nie może odnaleźć swojej dawnej dyspozycji. Późniejsze roszady w składzie przesunęły Siwka na jego pierwotną pozycję na prawej obronie, a wejście Magnuskiego dodało nieco doświadczenia i boiskowego wyrachowania do gry drugiej linii. Podobnie jak przesunięcie do środka Wojtasiaka przysporzyło atrybutów fizyczności dość filigranowemu dotychczas środkowi pola.

Broź
Początek drugiej połowy to udane przeniesienie ciężaru gry na połowę Puszczy, ale i groźne kontrataki w kierunku przeciwnym. Czujność i właściwe ustawienie zachowywał Liśkiewicz po akcji Brozia, który był najczęstszym adresatem piłek odzyskiwanych po przechwytach. Broź również niepokoił Ufnala swoimi uderzeniami z rzutów wolnych. Po drugiej stronie boiska dobrze wprowadził się do gry Gutowski raz po raz szarpiąc lewą stroną poruszając się w kanale udostępnionym mu przez najpierw Zdunka później przez schodzącego do środka Magnuskiego. Stuprocentowa okazja z 52min powinna śnić się po nocach niefortunnemu finalizatorowi całej akcji zapoczątkowanej przez Zdunka. Na szczęście po zgraniu Okuszki fatalne pudło Wiśniewskiego z dosłownie 5 metrów nie zniechęciło Błękitnych od dalszego podkręcania tempa. W wariancie uderzeń zza pola karnego pokazał się Kazimierowicz, strzelając po ziemi w 56min po wyłożeniu piłki przez Zdunka. Wykorzystując zaangażowanie w przodzie Mikołajczyka, aktywności na lewej flance Gutowskiemu pozazdrościł w 64min Siwek skutecznie powstrzymany dopiero przez schodzącego do boku Czarnego. Flankami próbowali odpowiedzieć również goście. W 61min Wieczorek po linii zagrywał do świeżo wprowadzonego Lamparta. Do bezpańskiej piłki bitej ostro w pole bramkowe do dośrodkowaniu skrzydłowego nikt jednak nie doszedł.

2 minuty
Wreszcie w 65min nastąpiły 2 minuty, które diametralnie zmieniły nastroje. Najpierw po pięknym, niezmąconym jakąkolwiek próbą interwencji ze strony obrońców wyskoku, bramkę głową zdobył Gutowski, puentując niejako swój dobry, nie tylko na tle przeciętnie spisujących się kolegów, występ. Chwilę potem druga puenta. Faul w polu karnym Lepiarza (zdaniem niektórych kontrowersyjny, choć bywały o wiele bardziej kontrowersyjne karne vide: rzekomy faul na Frączczaku w meczu z Jagiellonią) na … Gutowskim nie ograniczającym swojej roli do roli tylko skrzydłowego, a już na pewno nie tylko do roli obrońcy. Jedenastkę pewnie zamienił na bramkę Liśkiewicz puentując z kolei całkiem przyzwoity swój występ.

4-2-4
Ostatnie 20 minut meczu to bezsilna postawa niepołomiczan w ataku pozycyjnym podobna do bezradności Błękitnych w pierwszych trzech kwadransach. Dlatego goście nie mogą mieć żalu do kogokolwiek, że wyjeżdżają ze Stargardu bez punktów. Grając z kontry i nie prowadząc gry przez większą część meczu radzili sobie całkiem przyzwoicie, lecz musząc przejąć inicjatywę nie byli w stanie przekonać do swojego stylu bezstronnych obserwatorów. Próbował po raz wtóry Broź z rzutu wolnego, próbował po rzucie rożnym w 78min Sojda, lecz jego dośrodkowanie już na pierwszym słupku „wyczyścił” niezwykle pewnie Baranowski. Wszystko to były próby po stałych fragmentach, z gry przyjezdni nie byli w stanie znaleźć pomysłu na cofniętych od 75min gospodarzy. Nie pomogło ustawienie drużyny praktycznie w 4-2-4 z dwójką Kotwica, Ukakwe w środku i dodatkowo podłączającym się ochoczo bocznym obrońcą Ł. Furtakiem.

Czas na reset
Cieszy wynik, lecz mimo wszystko martwi gra. Poprzednie mecze to według słów trenera wypadki przy pracy - dobra gra całego zespołu okupiona słabym wynikiem. Brak szczęścia? Tym razem karta się odwróciła, szczęścia nie zabrakło, a dobrej gry, na której można budować wynik owszem. Chaos i błędy techniczne wypada zrzucić na karb zdenerwowania i presji ze strony otoczenia, brak wyników podłamaniem spowodowanym brakiem wyników i wypaleniem poprzednim wyczerpującym także psychicznie sezonem. Być może ten mecz będzie początkiem nowego otwarcia i zdeklarowanego wymazania świetności sezonu poprzedniego z pamięci drużyny. Bo widać najwyraźniej, że to one ciążą na zespole bardziej niż cokolwiek innego. Bardziej nawet niż zbyt szybkie wycieńczenie fizyczne dopadające niektórych już w okolicach 80 minuty (skurcze!).

Niech potwierdzeniem wyniku bramkowego służącym dalszemu podbudowaniu zespołu będzie statystyka rzutów rożnych, w której również triumfowali Błękitni stosunkiem 7-5.

Błękitni Stargard - Puszcza Niepołomice 2-1 (0-1)

1-0 34’ Broź
1-1 66’ Wojtasiak
1-2 68’ Liśkiewicz (k)

Błękitni: Ufnal - Wojtasiak, Liśkiewicz, Baranowski, Wawszczyk (46’ Gutowski) - Siwek, Kazimierowicz, Flis (46’ Więcek), Zdunek (58’ Magnuski) - Wiśniewski (81’ Bednarski), Okuszko
Puszcza: Staniszewski - Ł.Furtak, Lepiarz, Czarny, Mikołajczyk - Gawęcki (55’ Uwakwe), Kotwica - Wieczorek (76’ Gębalski), Sojda (78’ K.Furtak), Abramowicz (60’ Lampart) - Broź

żk.: Liśkiewicz (Błękitni)
ďż˝rďż˝dďż˝o: obserwacja własna

relacjďż˝ dodaďż˝: pka
 

II liga (2015/2016)
Błękitni Stargard Puszcza Niepołomice
2 1
03-10-2015 15:00
0:1 - Mateusz Broź 34
1:1 - Piotr Wojtasiak 66
2:1 - Maciej Liśkiewicz 68 (k)
dodaj video
pokaż wszystkie zdjęcia
Błękitni: 1. Marek Ufnal - 23. Franciszek Siwek, 11. Maciej Liśkiewicz, 2. Patryk Baranowski, 6. Ariel Wawszczyk (46, 24. Rafał Gutowski) - 16. Radosław Wiśniewski (82, 8. Patryk Bednarski), 14. Bartosz Flis (46, 17. Maciej Więcek), 3. Piotr Wojtasiak, 13. Maciej Kazimierowicz, 5. Bartłomiej Zdunek (58, 20. Michał Magnuski) - 27. Jakub Okuszko

Puszcza: 12. Marcin Staniszewski - 4. Łukasz Furtak, 18. Damian Lepiarz, 3. Michał Czarny, 28. Michał Mikołajczyk - 2. Konrad Wieczorek (77, 9. Adrian Gębalski), 7. Marcel Kotwica, 17. Dariusz Gawęcki (56, 8. Longinus Uwakwe), 19. Dawid Abramowicz (61, 20. Mateusz Lampart), 11. Dawid Sojda (80, 25. Konrad Furtak) - 21. Mateusz Broź

żółta kartka: Liśkiewicz (Błękitni) sędzia: Konrad Aluszyk (Gorzów Wielkopolski), asystenci: Cebulski,Błaszczak

Dane pomogli uzupełnić: Tauri, Bengoro - dziękujemy
uzupełnij dane + fotki + video + relacja

imprezę polecają
poleca osób: 1
Tauri

video
fotorelacje
pokaż wszystkie zdjęcia (2)
pka (2)
relacje
W 2 minuty z piekła do nieba (pka)
 
top komentarze
newsy:
mecze:
2 » Pogoń Szczecin-Zagłębie »
1 » Życzenia Bożonarodzenio »
1 » Dąb Dębice-Radowia Rado »
aktualnie na portalu
zalogowanych: 0
gości: 18
statystyki portalu
• drużyn: 3161
• imprez: 156904
• newsów: 78591
• użytkowników: 81553
• komentarzy: 1186274
• zdjęć: 913164
• relacji: 40821
Najwiďż˝kszy Skateshop w Szczecinie.


widzisz błąd na stronie - zgłoś go nam
© 2006-2024 - by ligowiec team
Polityka Cookies