Wielkie zwycięstwo Chemika!
Koncert gry. Tak w skrócie nazwać można to wszystko, co Chemik zaprezentował dziś w pierwszych dwóch partiach hitowego spotkania Ligi Mistrzyń. A podejmował nie byle kogo, bo jednego z faworytów do głównego trofeum.
Rywala, z którym przed dwoma tygodniami przegrał do zera. Tym razem, to jednak Chemik pokazał, że dysponuje równie wielkim potencjałem. Zespół do rewanżu został świetnie przygotowany pod kątem mentalnym, taktycznym, a i forma sportowa wypaliła. Nic więc dziwnego, że przez znakomitą większość potyczki kibice bawili się w najlepsze. W trzeciej partii pojawiły się pierwsze większe przeszkody bo siatkarki Eczacibasi Stambuł bardzo pilnowały, by ten mecz nie skończył się zbyt wcześnie... I doprowadziły do kolejnej partii. Ostatecznie to policzanki jednak wygrały. A jak do tego doszło?
Ponad 5 tys. kibiców nie mogło żałować kilku spędzonych godzin w szczecińskiej hali. Wielu z nich zameldowało się na miejscu na długo przed rozpoczęciem meczu. Większość też nie od razu po ostatnim gwizdku udała się do wyjścia. Wszystko przez akcję z pluszakami i występy artystyczne... Chociaż najważniejszy tego wieczora i tak był wynik meczu mistrzyń z Polic i Stambułu. Po mistrzowsku obydwie ekipy zostały też przywitane - złotym konfetti.
Kilka minut na rozkręcenie Spotkanie rozpoczęło się od świetnego bloku autorstwa Mai Poljak i Tijany Bosković po stronie rywalek. Efektowna czapa mogła nieco ostudzić zapędy gospodyń, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Wprawdzie nie od razu Chemik zaczął grać najlepszą siatkówkę, ale od stanu 3:4 forma i pewność siebie policzanek wyraźnie szły w górę. Zawodniczki Giuseppe Cuccariniego były niebywale skoncentrowane na każdej piłce, którą dogrywały i konsekwentnie blisko asekurowały każdy swój atak. Kilka razy zaskakiwały też Turczynki szybkim rozegraniem na II linię, gdzie czyhała Helena Havelkova. Chemik wyszedł na dość bezpieczne prowadzenie 14:10, a po kilku minutach 16:12. Po przerwie zanotował chwilowy przestój, ale końcówka znów należała do miejscowych, a konkretnie aktywnej w całym meczu Madelaynne Montano. Reprezentantka Kolumbii aż 18 razy uderzała piłkę w ataku. Zdobyła w secie 6 oczek, a trzy z nich po efektownych kontrach na 22:21 i 23:21 oraz 25:22. Z wielkim animuszem Chemik zakończył premierową partię i rozpoczął kolejną. Ekipa gospodyń kontynuowała dzieła poprzez agresywną zagrywkę i aktywny blok. Choć nie zawsze był on od razu skuteczny, powodował spore zamieszanie na siatce po stronie przeciwniczek i konieczność konstruowania akcji na nowo. A w tym Eczacibasi nie było dziś tak dobre, jak we własnej hali przed dwoma tygodniami. Dość regularnie Chemik wyprowadzał też swoje kontry. Efektowna akcja z obejścia Agnieszki Bednarek-Kaszy na 15:12 to tylko jedno z wielu niesamowitych zagrań zespołu Cuccariniego tego dnia. Nagroda MVP w tym zakresie mogłaby bowiem jeszcze powędrować do Stefany Veljković (za sprawą kilku szybkich i niezwykle mocnych uderzeń z krótkiej), a także, a może przede wszystkim, do Montano, która w akcji na 22:17 dobrze zaserwowała, po czym obroniła piłkę na trzecim metrze, by po chwili skutecznie zaatakować. Bardziej wypracowanego przez tylko jedną zawodniczkę punktu trudno sobie wyobrazić w siatkówce. Chemik wygrał do 19. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko... Nieśmiale można było oczekiwać wygranej mistrzyń Polski w trzech setach. Ich dyspozycja była przecież stabilna, a wynik wymarzony. Eczacibasi to jednak najpoważniejszy z możliwych przeciwników. W przerwie przed rozpoczęciem tego seta cały turecki zespół z wielką uwagą wysłuchiwał uwag swojego szkoleniowca i z ogromną determinacją podszedł do kolejnych etapów gry. Chemik świetnie rozpoczął od swojej najskuteczniejszej broni - Madelaynne Montano, ale z biegiem minut to przyjezdne co raz częściej dochodziły do głosu. Eczacibasi konsekwentnie próbowało szczęścia omijając Mariolę Zenik w przyjęciu jak tylko się dało. Ta taktyka tylko częściowo sprawdzała się w pierwszych partiach. W tym zbierała zdecydowanie lepsze owoce. Do tego, siatkarki ze Stambułu uszczelniły blok, a co raz częściej i mocniej atakowała niesamowita 18-latka - Tijana Bosković. Mimo lepszej postawy gości Chemik nie pozwolił na zbyt szerokie rozwinięcie skrzydeł przez rywalki. Walka w bloku toczyła się w najlepsze. Raz imponowała Bednarek-Kasza, by następnym Christiane Furst wespół z Jordan Larson-Burbach. W konsekwencji doszło do emocjonującej końcówki. Chemik miał piłkę meczową, ale nie udało się. Błędy przekroczenia środkowej linii oraz ataku w aut ostatecznie dały Eczacibasi pierwszego seta w tym meczu. U progu czwartej części spotkania zrobiło się nerwowo i niepokojąco dla licznych fanów Chemika. Pomimo bardzo długiej pogawędki Giuseppe Cuccariniego z Joanną Wołosz przed rozpoczęciem kolejnej odsłony meczu, Chemik utkwił w kryzysie. Gorzej przyjmował i dał sobie narzucić ofensywny styl gry przeciwniczkom. Przebudziła się jedna z najlepszych środkowych świata - Christiane Furst. Niemka zdobyła kilka punktów i wydawało się, że właśnie stała się liderką ekipy pościgowej (oczywiście obok najskuteczniejszej na boisku Bosković). Wynik 2:5 i 4:7 nie napawał optymizmem. Powoli jednak Chemik wracał do właściwej formy. Kilka błędów gości, przypomnienie o sobie Havelkovej w ataku oraz dobra zagrywka Joanny Wołosz wyprowadziły gospodynie na rezultat 12:11. To oczywiście jeszcze bardzo daleka droga do sukcesu, ale (co najważniejsze) udało się zatrzymać Eczacibasi w odpowiednim momencie. Policzanki znów dobrze serwowały, a pod koniec uszczelniły grę na siatce. Zdobyły blokiem parę bardzo ważnych punktów (w całym meczu 11), a udaną zmianę zanotowała Izabela Kowalińska. Weszła na plac gry na kilka akcji i okazała się w nich nadzwyczaj skuteczna. Cały zespół świetnie też bronił. W efekcie Chemik wygrał do 21... Szał kolorowej radości! O tym jak ważne i prestiżowe dla policzanek było to zwycięstwo świadczył wielki wybuch radości po ostatniej piłce meczu. Zarówno same siatkarki, ich trenera oraz kibiców cieszyć może fakt nie tylko wygranej (istotnej w kontekście walki o kolejną fazę Ligi Mistrzyń), ale bardzo dobry styl i dość równa dyspozycja zespołu w przekroju całego spotkania. Zagrałyśmy dziś na 110% i to przyniosło skutek. Jesteśmy bardzo szczęśliwe! - mówiła po meczu Joanna Wołosz. Zwieńczeniem tego świetnego sportowego widowiska był wysyp setek (albo i jeszcze większej liczby) maskotek wyrzuconych na parkiet tuż po meczu przez kibiców. Z pewnością czegoś podobnego Azoty Arena jeszcze nie widziała... Chemik Police - Eczacibasi Stambuł 3:1 (25:22, 25:19, 25:27, 25:21) Chemik: Werblińska (15), Havelkova (14), Montano (22), Wołosz (2), Veljković (12), Bednarek-Kasza (4), Zenik (l.) oraz Jagieło, Kowalińska (3), Bełcik Eczacibasi: Bosković (27), Kreklow (1), Larson-Burbach (10), Furst (4), Demir Guler (5), Poljak (7), Gulden (l.), Bagci (l) oraz Baladin (3), Ozsoy (5), Ozdemir
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: flora |