Pierwsze potknięcie Chemika
Impel Wrocław chce gonić bezapelacyjnego lidera Orlen Ligi - Chemika Police. Aby jego starania nie poprzestały tylko na deklaracjach musiał dziś wygrać w szlagierowym meczu we własnej hali, w której gościł właśnie tą ekipę.
Spodziewaliśmy się trudnej dla policzanek przeprawy. Jednocześnie oczekiwaliśmy wysokiego poziomu i emocji. Wszystkiego tego było po trochę, ale mecz tak na prawdę miał kilka oblicz i nie wszystkie najlepsze. Chemik zaprezentował się z dobrej strony szczególnie w pierwszej partii. Szybko zdobył przewagę i długo utrzymywał kilkupunktowy dystans nad rywalkami. Skuteczna była Madelaynne Montano, a w polu serwisowym Anna Werblińska nie miała sobie równych. Im bliżej końca seta, gospodynie budziły się do gry i doprowadziły do emocjonującej końcówki. Zasłużenie wygrał jednak Chemik (na przewagi). To, co działo się później chyba nieco umknęło kontroli Giuseppe Cuccariniego...
Jego zespół bardzo źle wszedł w drugą partię meczu. Zawodniczki popełniały sporą ilość błędów, rzecz jasna, nie tylko w ataku. Podobny impas w grze prezentowały miejscowe, w konsekwencji czego mieliśmy okazję oglądać kiepskiej jakości widowisko. Na szczęście nie było tak cały czas. Od stanu 7:7 to Chemik przycisnął, a atak Heleny Havelkovej oraz dwa punkty z rzędu autorstwa Agnieszki Bednarek-Kaszy dały policzankom prowadzenie dwoma oczkami. Niestety dla nich kilka udanych akcji nie przełożyło się na dalsze sukcesy w tej części meczu. Miejscowe nie odpuściły, a po drugiej przerwie technicznej Impel wrzucił wyższy bieg. Rozkręciła się przy tym Carolina Costagrande, która była dziś mocnym punktem swojej ekipy. Wrocławianki w końcówce odskoczyły na kilka oczek i pewnie dowiozły taki wynik.
Kolejne sety to podobne do siebie historie z jednym jednak zastrzeżeniem. Najpierw Impel grał niemal jak z nut, efektownie, a przy tym skutecznie (za sprawą chociażby Moniki Ptak, czy Katarzyny Skowrońskiej-Dolaty), po czym Chemik zrobił właściwie to samo, tyle, że w partii numer 4. W przypadku mistrzyń Polski, przebudziły się główne 'żądła', czyli Montano i Werblińska w ataku. Podopieczne Cuccariniego wygrały do 11! W efekcie doszło do tie-breaku. Nikt nie był w stanie przewidzieć, jak tym razem potoczą się wydarzenie na parkiecie, skoro tak różne były losy obydwu zespołów w poprzednich odsłonach spotkania. Na szczęście dla widowiska, obydwie ekipy zagrały na dobrym poziomie i żadna nie dała się zepchnąć do defensywy, która zresztą też świetnie działała po obydwu stronach. Gra toczyła się punkt za punkt, a dobrą dyspozycją błysnęła Havelkova, której 5 oczek w krótkim czasie dały drużynie bardzo wiele. Chemik dobrze też grał blokiem. Wiele wskazywało na to, że uda się wywieźć z Wrocławia dwa oczka, ale tak się nie stało. W samej końcówce zabrakło lepszego rozegrania i skuteczności. Na domiar tego, Anna Werblińska doznała kontuzji w bardzo pechowy sposób, bo przy ostatnim ataku meczu i próbie wyrównania stanu seta. Przyjmująca Chemika leżała na parkiecie bez ruchu kilka minut. Okazało się, że nabawiła się urazu pleców. Na razie nie wiemy, czy jest to uszkodzenie kostne czy mięśniowe. Tym samym Chemik doznał pierwszej porażki w ligowych rozgrywkach, ale niewiele ona zmienia w klasyfikacji Orlen Ligi. Przebieg meczu pokazał jednak, że faza play-off może być bardziej interesująca, jak wielu przypuszczało. Kolejny raz Chemik udowodnił również, że ma 'ludzkie' oblicze i można z nim wygrywać, nawet jeśli zespół ten zdobywa 15 punktów w spotkaniu blokiem... Impel Wrocław - Chemika Police 3:2 (24:26, 25:21, 25:15, 11:25, 15:13). Impel: Ptak (12), Kąkolewska (8), Radecka (5), Hildebrand (11), Skowrońska-Dolata (12), Costagrande (15), Durr (l), Sawicka (l), oraz Sikorska (2), Kossanyiova, Kaczor, Gryka Chemik: Werblińska (16), Montano (18), Bednarczyk-Kasza (8), Bełcik (2), Havelkova (18), Veljković (7), Zenik (l), oraz Gajgał-Anioł (2), Pena (1), Kowalińska, Wołosz, Jagieło (1)
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: flora |
|