Nie zagraliśmy na miarę naszych możliwości
W minioną już niedzielę (14.12) AZS Koszalin przegrał w hitowym pojedynku z Turowem Zgorzelec. Wszyscy wiemy jak spotkanie to ocenił Artur Mielczarek, teraz czas na innych: Dante Swansona, trenera Igora Milicicia i Szymona Szewczyka.
- Myślę, że zaczęliśmy zbyt wolno. Jednym z naszych założeń było powstrzymanie ich kontrataków. Wiedzieliśmy, że zdobywają w ten sposób dużo punktów i w tym elemencie nie wykonaliśmy dobrze swojego zadania w pierwszej połowie. Zbyt długo zajęło nam dopasowanie się do ich intensywności gry. Może jeśli gralibyśmy w pierwszej części tak twardo jak w drugiej to mięlibyśmy szansę na zwycięstwo w tym meczu. - powiedział na pomeczowej konferencji Dante Swanson - Chciałem pogratulować zespołowi ze Zgorzelca. Pokazali, że w tym momencie są lepszym zespołem od nas, nie bez przypadku mają bilans gier 10:0, czyli teraz 11:0. Wykonaliśmy nasze założenia przed meczowe tylko w drugiej połowie. Brakuje nam spotkań z silnymi rywalami, tak żebyśmy byli przyzwyczajeni do sposobu gry w Eurolidze. To jest zupełnie inny poziom grania. W tej części sezonu brakuje nam takich doświadczeń. Z każdego takie meczu wyciągniemy wnioski i wyjdziemy mocniejsi. Chciałbym podziękować naszym kibicom, którzy nas wspierali, ale tym razem się nie udało. Mam nadzieję, że w następnym spotkaniu będzie lepiej i wrócimy na zwycięskie tory. - dodał szkolniowiec AZS-u Igor Milicic. - Żałuję, że nie zagraliśmy na miarę naszych możliwości. Nie dzieliliśmy się wystarczająco piłką, co z pewnością pomogłoby nam w tym spotkaniu - mówi Szymon Szewczyk, środkowy AZS Koszalin. Dalej w obszernym wywiadzie udzielonym przedstawicielowi oficjalnej strony klubu AZS-u Koszalin Patrykowi Pietrzale środkowy Akademików odpowiedział na dodatkowe pytania. Patryk Pietrzala: Na mecz AZS Koszalin z PGE Turowem Zgorzelec czekała cała koszykarska Polska. Czy ta atmosfera i presja nie przeszkadzała wam w przygotowaniach do meczu spotkania? Szymon Szewczyk: Faktycznie, atmosfera i napięcie były wyczuwalne, czy to w szatni czy też w mediach. Można nawet powiedzieć, że było to jedno z najbardziej wyczekiwanych spotkań w tym roku, oczywiście z wyjątkiem finałów z poprzedniego sezonu. Szkoda mi naszych kibiców, bo mogliśmy podarować im wspaniały prezent. Wygraliśmy drugą połowę różnicą ośmiu „oczek”, więc pokazaliśmy, że potrafimy walczyć z najlepszymi drużynami w naszym kraju. Przestój w drugiej kwarcie ustawił mecz. Wówczas ze straty sześciu punktów, PGE Turów prowadził blisko dwudziestoma punktami. Warto także podkreślić, że w przypadku wygranej lub przegranej, my nie odpuszczamy, bo rzucamy się po każdą piłkę. Możemy być nieskuteczni, ale najważniejsza jest walka, czyli serce i głowa. Co się więc stało na początku meczu, gdy PGE Turów zaczął systematycznie powiększać swoją przewagę? - Początek meczu nie był zły. Nasi rywale popełniali błędy, a my nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Były momenty, gdy powinniśmy zagrać zupełnie inaczej, a zamiast tego prezentowaliśmy coś, czego nie możemy nazwać naszą optymalną dyspozycją. Po drugiej kwarcie byliśmy nieco podłamani, jednak w szatni wszyscy jasno stwierdzili, że stać nas na więcej. Chcieliśmy pokazać, że potrafimy rywalizować z takimi zespołami jak PGE Turów. Wiedzieliśmy, że to nie jest przegrany mecz, podpowiadały to nam intuicja, umiejętności i doświadczenie. Staraliśmy się. Mogę tylko pogratulować drużynie ze Zgorzelca, bo mają naprawdę bardzo dobrych zawodników. To jednak też są ludzie i mogą przegrać w każdym kolejnym meczu. Domyślam się, że oglądał Pan mecze PGE Turowa w Eurolidze. Czy drużyna prowadzona przez trenera Miodraga Rajkovicia czymś was zaskoczyła? - Nie zaskoczyli nas niczym. Rozgrywający PGE Turowa - Tony Taylor dwukrotnie trafiał wczoraj z dystansu, a to nie jest jego mocna strona. Nic nie mogliśmy poradzić. Wiedzieliśmy, że Chyliński jest w gazie, a reszta składu... ma niespotykaną łatwość w zdobywaniu punktów. Mam na myśli Dylewicza, Kuliga lub Wrighta biegającego do kontr. Cały czas żałuję, że nie zagraliśmy na miarę naszych możliwości. Nie dzieliliśmy się wystarczająco piłką, co z pewnością pomogłoby nam w tym spotkaniu. Z każdego niepowodzenia można wynieść jakieś wnioski. Czego nauczyliście się po niedzielnym meczu? - Że możemy bić się z najlepszymi ekipami w naszej lidze! Przegrywaliśmy różnicą dziewiętnastu „oczek”, a zakończyliśmy mecz tylko lub aż z jedenastopunktową stratą. Wiemy, że to wszystko zależy od nas, a nie od formy przeciwnika. Czasami trzeba przegrać, by znów zacząć wygrywać. Trener Igor Milicić wspomniał na konferencji prasowej, że zdecydowanie za rzadko macie okazje rywalizować z tak dobrymi zespołami jak PGE Turów i przez to nie potraficie wejść dobrze w mecz. - Nie gramy w żadnych pucharach, a w Tauron Basket Lidze są zespoły lepsze i słabsze. Nie chcę oczywiście nikogo obrażać. Dobrym przykładem jest Jezioro Tarnobrzeg, które na początku przegrało sześć spotkań z rzędu. Po meczu z drużyną trenera Pyszniaka powiedziałem, że pozostałe ekipy naszej ligi będą przegrywały z Jeziorem, bo to nie jest słaby zespół. Oni mieli bałagan w obronie, a w ataku spisywali się naprawdę dobrze. Następnie tarnobrzeżanie wygrali trzy spotkania z rzędu, a ostatnio w dramatycznych okolicznościach przegrali z Energą Czarnymi. Dlatego trzeba grać na sto procent swoich możliwości w każdym spotkaniu, obojętnie czy gramy z teoretycznie słabszą lub najlepszą drużyną. Po przegranej ze Stelmetem Zielona Góra zaliczyliście serię sześciu zwycięstw z rzędu. Co musicie zrobić by ponownie wrócić na zwycięskie tory i zacząć regularnie wygrywać? - To, co w tym sezonie wywalczyliśmy, zawdzięczamy ciężkiej pracy na treningach. My dalej będziemy robili swoje i mam nadzieję, że wszystko będzie szło w odpowiednim kierunku. Zdajemy sobie sprawę z tego, że przegraliśmy ze Stelmetem i z PGE Turowem, ale nie załamujemy się. Od naszej drużyny nie oczekuje się, że skończymy sezon na pierwszym miejscu. To my stawiamy sobie wysokie cele i jestem przekonany, że jesteśmy w stanie je zrealizować.
ďż˝rďż˝dďż˝o: AZS Koszalin / własne
relacjďż˝ dodaďż˝: Kawaler |
|